Pogoda w Polsce nie rozpieszczała. Zimy nie było, były wirusy. Jak się rozpleniły wirusy przyszła zima by dobić zawirusowanych, a w Wigilię powiedziała PA!. Postanowiliśmy więc wyjechać do Egiptu na dwa tygodnie. Dobrze, że nie na krócej bo pierwszy tydzień był chłodny, ale... chłodek w Egipcie to znakomity czas na zwiedzanie zabytków.
Hurgada to nasz baza wypadowa. Chcemy by chłopcy zobaczyli piramidy (Giza i Sakkara), Luxor i Karnak. Pobawili się na pustyni. Ogrzali ciepełkiem jakie mamy nadzieję znaleźć by po powrocie w zdrowiu przetrwać resztę zimy.
Wyruszyliśmy 3 stycznia 2013. Wyjazd miał kilka odsłon ponieważ mieszkaliśmy w all inclusive zgodnie z ofertą jaką każdy może sobie kupić np. w TUI, naszego partnera wyprawy ale też z tego all inclusive się wyrwaliśmy by samodzielnie podróżować po Egipcie co wg. wielu jest niemożliwe. Okazało się możliwe chociaż jak to w Egipcie trzeba byc przygotowanym na wszystko.
Nasza samodzielna trasa obejmowała przejazd lokalnym autobusem z Hurgady do Kairu. Tam znaleźliśmy hotel gdzie bylismy jedynymi turystami. Po Kairze gdzie oczywiście odwiedziliśmy słynny Plac Tahrir oraz zrobiliśmy wyprawę pod piramidy w Gizie i Sakkarze pojechaliśmy pociągiem do Luxoru. Była to wyprawa jak Orient Expresem - 12 godzin jazdy, ale chłopcy byli zachwyceni. W Luxorze wszystko organizujemy sobie sami. Zwiedzamy Luxor i Karnak, pływamy feluką po Nilu. Jedziemy na zachodni brzeg do świątyń z Hatszepsut Temple na czele albo może na końcu.
Cechą charakterystyczną naszych egipskich perygrynacji było bardzo mało turystów we wszystkich odwiedzanych miejscach. Pod piramidami w Gizie przez 4 do 5 godzin przewinęło się coś koło 100 turystów plus drugie tyle Egipcjan. W Sakkarze turystów z zagranicy było może z 10 oraz ok. 15 Egipcjan, którzy przyjechali jak już wyjeżdżaliśmy. To było szokujące!